U mnie to kwestia tego co zamierzam robić na koniu,jaki to koń itd.
W tereny generalnie zakładam.Ze względu na drzewa Na skoki też.No i na młodziaki.
A reszta....no cóż...
Iedliqasiek Fanatyk
Dołączył: 02 Mar 2007
Posty: 1054 Przeczytał: 0 tematów
Ja tam wole nie ryzykowac i zawsze jeżdżę w toczku.Mam nadzieję, że niedługo znajdą sie fundusze na nowy, własny, porządny kask, z którym nie będę się rozstawać
gdy kilka lat temu wybieralam sie w pierwszy teren mialam problem z moim toczkiem - nie bylo go w stajni (zwykly toczek jabu, plastikowy) Nie mialam w czym jechac, bo surowej rozmowie z przyjacielem dostalam jego kask a on wzial cos mniej bezpiecznego - nie pamietam co to bylo. Wszystko swietnie przewidzial. Spadlam. Nie wiem dlaczego, pamietam tylko kopyta bardzo blisko mojej twarzy pootem ktos krzyczel lapci konia, nastepnie ze mam nie wstawac. Wrocilam do rzeczywistosci dopiero dlugi czas pozniej zorietowalam sie ze siedze na innym koniu. Podobno pomogli mi wstac, otrzepalam sie, spokojnie siadlam ... pod wplywem szoku nic nie pamietam z 6h terenu. Pod koniec moj kon wraz ze mna sie przewrocl (w stepie!)
podsumowujac - mimo posiadania kasku moja glowa ucierpiala - co gdyby go nie bylo ?
Iedliqasiek Fanatyk
Dołączył: 02 Mar 2007
Posty: 1054 Przeczytał: 0 tematów
Lepiej nie wnikaj ._.' Wolę jeździć z chroniona głową, jednak jak chyba każdy marze o galopie bez toczka ani kasu z rozwianymi włosami *_* Ehhhh...marzenia xD
brzoskwinia Weteran
Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 920 Przeczytał: 0 tematów
Hmm...ja generalnie lubię po prostu jeździć w czapce z daszkiem.Bo mi wygodnie.Tyle na temat,w odpowiedzialność nie wnikamy.
Rozwiane włosy mi się nie marzą i nigdy nie marzyły.Może dlatego,że miałam okazję to przetestować.Nie zapomnę późniejszego rozczesowania mojej,wtedy jeszcze,bujnej czupryny która kończyła się tam gdzie żebra.Auć.
Hyhy... Ja w tej chwili swoje opitoliłam i noo...krótko mi dosyć
Ale nie licząc jednego epizodu to raczej całe życie miałam długie (czasem ścinałam na takie mniej więcej do brody,żeby "się odświerzyć" i zapuszczać od nowa ) ,najeździłam się bez niczego na głowie jak czapki zapominałam po praniu.Zła byłam jak osa zawsze.
brzoskwinia Weteran
Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 920 Przeczytał: 0 tematów
rzadko mi się zdarza jeździć bez toczka, ale pamiętam jak byłam w Bieszczadach i pojechałam w teren bez. Na szczęście ani nie spadłam, ani nie oberwałam gałęzią
A widoki - mmm..... marzenie
Też miło wspominam teren w Bieszczadach...wróciły wspomnienia.
PS.Wcisneli mnie w toczek.Za duży Woałabym jechać bez, bo jakby z lekka mi widoki zasłaniał i żeby widzieć cokolwiek to musiałam łeb brać maksymalnie do góry i... patrzeć szparką
brzoskwinia Weteran
Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 920 Przeczytał: 0 tematów
hehe ja kupilam sobie kask naprawde wiele za duzy, wierze ze jak spadne moze mi nos polamac, ale moja fobia nie pozwala mi wsiadac bez. W teren nawet nie mysle jechac bez okrycia glowy, pelno drobnych galazek, gdyby sie mialy haczyc o wlosy, auuuaa
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach