tak. Kiedy spadłam z kuca... Kluska miewała humorki i mnie poniosła. Wtedy poleciałam. Jeszcze nie wiem jak to zrobiłam, ale spadłam na żebra i potem miałam małe problemy...
Noo...jeden,jedyny upadek z Dworki.W terenie.Fajny,dosyć szybki galop po prostej,leśnej drodze.Droga dochodziła do innej i tworzyły "T".Miałyśmy skręcić w prawo,lekkie pochylenie w tą stronę,przyłożenie łydki,lekkie skrócenie wodzy w prawo...I co?I Dworuś szarpnęła głową i skręciła.W lewo.Ja poleciałam prosto.Na sosnę.Nie uderzyłam w nią,koń się zatrzymał.W sumie chyba się ździwiła.Ale miło wspominam
pestunia Establo VIP
Dołączył: 01 Mar 2007
Posty: 379 Przeczytał: 0 tematów
Ja na jeździe w sobotę spadłam z Lubara...nigdy nie zapomne bo to mój drugi upadek w życiu i pierwszy z tego konia Było to tak ,że on zaczął mi galopowac bokiem kierując się na ludzi, którzy stali i patrzyli na jeźdźców.Nagle odskoczył gwałtownie w drugą stronę i ...GLEBA xD
brzoskwinia Weteran
Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 920 Przeczytał: 0 tematów
hmm ja w moim pierwszym terenie .... 2 lata temu (?). zamienilismy sie konmi.... ogolnie nie pamietam wiele z upadku. widzialam kopyta od spodu pozniej mocne udezenie. glos kolezanki 'lapac konia' i kolegi 'nie wstawaj' potem ktos do mnie podszedl i 3h pozniej zauwazylam ze siedze na innym koniu i juz wracalismy. Podobno wstalam, sama bez problemu wsiadlam i jechalismy dalej. Ja nic nie pamietam. Tego samego dnia dojezdzalismy juz do stajni i kon sam od siebie potknal sie i sie przewrocil w stepie. Ja spokojnie, w lekkim szoku oparlam noge o ziemie i stanelam. Czekalam az on sie podniesie ... hmm moj ostani upadek byl w terenie. Spanikowalam bo kon mi uciekl. A zeby wrocic do stajni trzeba powalczyc z autostrada. Balam sie.
Iedliqasiek Fanatyk
Dołączył: 02 Mar 2007
Posty: 1054 Przeczytał: 0 tematów
A no jakiś miesiąc temu koń mnie poniósł (i to jak ), a potem gwałtwonie sie zatrzymał, schylił głowę bardzo nisko w dół i gleba. A wiecie przy takiej predkości, nagle gwałtowne stop...Bolało dwa tgodnie...
Iedliqasiek Fanatyk
Dołączył: 02 Mar 2007
Posty: 1054 Przeczytał: 0 tematów
Tak, zawsze mam szczescie do upadków, bo jeszcze nigdy mi sie nic nie stało. Naszczescie i oby nigdy nie było tragicznego wypadku...
Chach uraz mam, do konia. Juz na niego nie wsiadam, poprostu sie boje. nie tyle co konia, ale tego, ze spadne, że sobie cos zrobię...zreszta mam wystarczająco dużo nerwów, nie potrzebuję ich mieć podczas jazdy...
Iedliqasiek Fanatyk
Dołączył: 02 Mar 2007
Posty: 1054 Przeczytał: 0 tematów
hmm co do upadkow, uznajecie zasade o czekoladzie albo dla doroslych o wodce ?
ja pierwszy raz spadlam 3 lata temu zima na lonzy. byl mroz, ola klusowala - dumna z siebie ze anglezowala pierwszy raz bez trzymanki i szedl jakis facet z wielkim worem, rzucil go na ziemie i hucul onyks skulil zad i tak jakby uciekl spode mnie. spadlam z hukiem na twardy snieg. bolalo, ale pamietalam ze jestem na lonzowniku, leze na sciezce i slyszalam galop ... hehe fajnie sie wspomina niektore rzeczy a moje poczatk mnie smiesza.
kiedys nazbieralo mi sie, nie chcialam tyle czekolad kupowac wiec kupilam jedna wielka. Teraz musze sie doprosic od kilku osob ktore ostatnio spadly. Ja tez przyznaje ze nei mam dlugow wyregulowanych ale ciiii
ka$ka Weteran
Dołączył: 01 Mar 2007
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
A mój pierwszy upoadek, był 1,5 roku temu, kiedy to pierwszy raz jechałam sama (czyt.bez lonży). koń mnie zabardzo nie słchała, więc instruktorka go walnęła mocno w zad, on przyspieszył, a ja spadłam O matko, teraz to bym miała ubwa po pachy
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5Następny
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach