Wysłany: Wto 10:21, 03 Cze 2008
Temat postu:
Hmm... młoda ma charakter. Bogu dzięki część ma po ojcu, więc jest łagodniejsza niż jej matka - 100% bestia
Co tu o niej dużo mówić... Klaczusia bardzo młoda. Nie ma jeszcze 3 lat
Nowy właściciel uparł się na to, żeby ją już ujeździć (stala jakiś czas u jednego z lepszych szkoleniowców w mieście więc skorzystał z okazji...sam nie dałby rady). Miało być tak, że tam ją podjeżdżą, a w swojej stajni nie będzie pracować za dużo - tylko na tyle, żeby nie zapomnieć.
Niestety jak przyszło co do czego, to trochę się pozmieniało. Przyznam szczerze, że wolę sama na nią wsiadać niż zostawić konia całkowicie i za rok dowiedzieć się, że "coś tam" i młoda jest wredna itd...
Dotychczas moja "praca" z nią wyglądała tak, że wsiadałam 2 razy w tygodniu, dużo stępa, trochę zabawy w kłusie i odrobina galopu. Właściwie tyle co z doroslym koniem na rozgrzewce. Troszkę przejść, zmian kierunków. Dużo przerw na stęp. Moje ćwiczenia na młodej - tak, żeby czula mój ruch na sobie i nie wykorzystywała tego do swoich celów
Za pierwszym razem jak na nią wsiadłam, to sugerowano mi, że kobyłka strasznie ciągnie do przodu itd. Moim zdaniem, to taka nerwówka była. Bardzo szybko klaczka się wyciszyła, można było stępować na luźnej wodzy, koń się wyluzował, nie była taka spięta.
Na kolejnych jazdach można było zauważyć, że koń jest spokojniejszy - nie rwie do przodu na początku, nie ciągnie nigdzie.
Później był ten epizod z siodłem. Do teraz pluję sobie w brodę, że zgodziłam się na nie wsiąść.
Wczoraj miałam tam jechać. Dostałam telefon, że ma przyjechać jakiś koleś i wsiąść na młodą. Mam wrażenie, że znowu nasze drogi się rozchodzą. Szkoda...